czwartek, 4 listopada 2010

Wzzz, czyli "Uwertura Sithów"

Na Piotrków Dungeon ani widu, ani słychu "Chatki Leomunda" z ostatniej sesji w Gwiezdne Wojny, więc postanawiam zabrzęczeć coś tutaj. Jest późno (ostatnio dużo sypiam), to był kolejny stresujący dzień, a zatem darujmy sobie zbędne ozdobniki i niech zagrają świetlne miecze. Wiolonczele.



Nie wiem czy dało się to odczuć, ale na ostatniej sesji byłem trochę nieobecny. Myślami wędrowałem po zupełnie nieRPGowych planach. Powodów tego było kilka, ale jedynym o którym wspomnę to ten, że MG zapowiedział sesję jako "survival". "Znowu", pomyślał Darth Rautha i odpłynął w głąb kubka z herbatą. 

W RPG nie trawię "survivali", aczkolwiek bardzo je lubię w życiu. Ciekawy dysonans. Dlatego, jak tylko słyszę, że MG robi nam sesję "survivalową" to zaczynam mieć na to wy*jebane. Niech się inni martwią o pożywienie. Jestem bohaterem, zbieranie drewna mi nie przystoi. Budowanie szałasu sprowadza się do ewentualnego w nim zamieszkania. W SW jest o tyle prosto, że mogę się wykręcić i powiedzieć: "Róbcie, idę medytować", co w moim mniemaniu oznacza, że może się dookoła dziać wszystko, a ja zamieniam się w posąg potęgi Mocy, który będzie trwał i trwał i trwał.

Na szczęście poza typowym "chodzeniem po trudnym terenie", pojawiły się ciekawe motywy fabularne i społeczne. Szacunek dla MG za scenę na "polanie Mocy". Szczególnie podobał mi się paten z pojawieniem niejakiego księcia Feyda, tego się nie spodziewałem. Dobre przeżycie, które zanotuję sobie w moim międzygalaktycznym pamiętniczku. Niestety Feyda nie przyjdzie już nam spotkać (a może?!), ale teraz czekamy na encounter z mistrzem Windu. "Murzyn ginie zawsze pierwszy", głosi pewne rasistowskie powiedzenie. Na szczęście nie czytają nas żadni Murzyni. 

Kolejny plus chodzenia po lesie? Tandorianie (czy jak ich tam klasyfikuje StarWarsopedia). Dobra uwaga, któregoś z towarzyszy, że pojawili się na tej planecie dość niespodziewanie i ich reakcja w trakcie walki z Rankorem (to brzydkie z obrazka) była dość niespójna z ogólną wizją rasy. Ale tutaj zauważyłem kolejny ważny aspekt mojej gry w RPG. Aspekt, który w zasadzie tyczy się większości systemów.

Potyczka z Rankornem była dla mnie... mało ważna. Mogliśmy olać totalnie tą sprawę, bo przecież dysponujemy takimi armatami, że cała Republika trzęsie się przed nami. Ale dobra. MG zaplanował, zobaczmy co z tego wyniknie. Słabo mi się chciało zarzynać to zwierzę (?). Ta walka nie była moją, niech się inni martwią w zasadzie. Trochę jak nastawienie do "survivalu", ale bardziej proactive, mimo wszystko. 

Moje midihondriany (jak nazywają te cząsteczki Mocy!?) rozbudziły się dopiero pod koniec. Ale i tak, do samego opadnięcia kurtyny zastanawiałem się, gdzie się podziali ci Tandorianie, którzy mieli nas wesprzeć za pomoc przy Rankornie?! Ale, gdy zjawiła się adeptka Jasnej Strony Mocy...Fffuuuu. Darth Rautha poczuł się jak kopytko w sosie wołowinowym. To było sycące spotkanie, które zakończyło się dobrym cliffhangerem. Przybyła mistrzyni Jedi - niestety, kolejny raz stworzyłem postać, której ego nie pozwala zapamiętywać imion istot gorszych od siebie, więc nie przytoczę jej godności. Czekamy, mistrzu Mowik na dalszy ciąg...

Apocalyptica pojawiła się we wpisie, bo pojawiła się na sesji, bo jest to utwór przewodni Darth Rauthy. Wiadomo, co jest dla niego najważniejsze. Może poza wolą Darth Sidiousa.


5 komentarzy:

  1. Hmm hmm, Mowik dziś mi mówił, że pisze powoli to podsumowanie, więc lada dzień powinno być. No ale jak jest okazja i możliwość, to można go uprzedzić. Co do survivali, ja lubię je i w RPG i w RL. Morth na pewno chętnie Ci opowie o tym jaki cosplay ze STALKERa odstawiłem u Mowika na wsi. Aczkolwiek szczerze powiedziawszy, nie było tego survivalu aż tak dużo, raptem jedna doba, więc zarówno sithowie jak i rozbójnicy pewnie nie zdążyli się zbytnio zmęczyć.

    Scena na polanie. Na pewno fajny patent, podobało mi się to, że każdy dostał swoje 5 minut. Ale wpadki z Maulem zdzierżyć nie mogę do dziś. Podejrzewam, że nie jestem osamotniony w tym, że dla gracza niewiele jest bardziej rajcownego niż bawienie się historią jego postaci. No może poza (albo na równi z) dawaniem pola do popisu dla umiejętności (np radio Takashiego). Na szczęście szybko przeszliśmy nad tą pomyłką do dalszej akcji.

    Co do Tandalorian, to wnioskuję, że pojawili się na planecie jakiś czas przed nami. Jeśli zaś chodzi o ich reakcje, według mnie nie było w tym wiele dziwnego, że ochodzo walczyli z buszmenami, a bali się wystartować do wielkiego Rancorna. Btw, Darth Mercer specjalnie zszedł Darth Rauthcie z drogi, żeby ten mógł przykozaczyć/zaimponować, ale cóż, nie wyszło - musiałem go prawie sam dobić :D

    Co do finału - tak, zdecydowanie dostaliśmy niezłą niespodziewajkę. Nasze midichloriany :P mogły wrzeć.
    Poza tym co N napisał, przypomnę MG, że muza powinna grywać przez większość czasu, cisza jest dobra, jeśli ma zastosowanie (budowanie napięcia, jakiś przerywnik na narrację). Dodatkowo - coś o czym już mówiłem ,ale wspomnę jeszcze raz - fajnie jest, jak zostawia się pewne rzeczy niedomówione, ale to nie jest obowiązek. Z kolei podkreślanie rzeczy oczywistych, jest na dłuższą metę irytujące. Podobnie z mówieniem czegoś na zasadzie "i teraz pomyślałeś to i to/poczułeś się tak". To już lekka ingerencja w wolę gracza.

    A co na plus? Survival o którym już mówiłem, ale to kwestia upodobań. Walki, mnie się podobały, choć mogłyby być ciut trudniejsze (czasem warto przeciorać graczy, albo przynajmniej dać im prztyczka w nos), ale były efektowne i dynamiczne. Fabularnie ogólnie też in plus, podobał mi się moment w którym Tandolrianie nam przepadli, wtedy czułem że idziemy się ostro pona*pierdalać. W dodatku przerwałeś w takim momencie, że wszyscy pewnie czekają z niecierpliwością na ciąg dalszy (ja na pewno).

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, to było dziwne, gdy MG mówi: Wiesz, kto to jest, to darth Maul.
    Gracz: Ja wiem, ale moja postać nie :D

    Trening czyni mistrza, no i jakby co, to kartki zawsze leżą na stole dla informacji drażliwych.

    OdpowiedzUsuń
  3. W sensie że miałem to naszemu MG na kartce napisać? Nie było chyba na to czasu :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Wg mnie najlepiej by było w ogóle nie wymawiać imienia w kontekście: Wiesz kto to, to Darth Maul

    tylko na Twoje zapytanie: Kim jesteś?
    - Jestem Darth Maul, coś tam coś tam.

    OdpowiedzUsuń